Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Gordon

Mao’s Last Dancer

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 19-03-2010 r.

Nakręcona przez australijskich filmowców opowieść o losach wyśmienitego chińskiego baletmistrza Li Cunxina pt. Mao’s Last Dancer, choć jest niewątpliwie obrazem ze wszech miar udanym, jakoś nie miała szczęścia do pokazania się kinomanom spoza antypodów. Mimo to, stworzona na potrzeby filmu Bruce’a Bresforda muzyka autorstwa Christophera Gordona, nie tylko od razu doczekała się wydania, ale i szybko zdobyła uznanie fanów i krytyków filmówki na całym świecie. Popularność kompozycji Australijczyka nie powinna być oczywiście owocem przypadku, a efektem jej jakości, zaś fakt, że potrafiła ona podbić serca słuchaczy, którzy nigdy filmu nie oglądali, znaczyć winien, że mamy do czynienia z pracą, która świetnie prezentuje się na płycie, jako dzieło autonomiczne. Wszystkie te tezy rzecz jasna znajdują potwierdzenie na wydanym przez Sony Classical albumie, jak i w samym filmie.

Mao’s Last Dancer jako film, którego ważnym elementem są znakomite skądinąd sceny baletowe, wymagał dość specyficznej muzyki. Choć nie rezygnuje się tu z typowego score, pozostawiając dla niego dość miejsca, zwłaszcza przez pierwsze pół godziny oraz w samym finale, siłą rzeczy bardzo istotne stają się utwory baletowe. Nie może dziwić sięganie po najbardziej znane dzieła, z których na płycie i tak znalazło się tylko kilka fragmentów, a zabrakło miejsca choćby dla Strawińskiego czy Gershwina. Warto jednak zauważyć, że niemała liczba utworów baletowych jest autorstwa Christophera Gordona (miłym smaczkiem jest fakt, że można kompozytora zobaczyć w filmie w roli dyrygenta) i została napisana specjalnie na potrzeby filmu. Baletowe kompozycje Australijczyka, najczęściej wykorzystywane w scenach ćwiczeń czy treningów krążą po różnych stylistykach i natrafimy wśród nich na utwory brzmiące zarówno dość nowocześnie, awangardowo, jak i bardziej klasyczne, takie nawiązujące do dalekowschodniej kultury, czy nawet jeden będący udaną próbą imitowania chińskich baletów rewolucyjnych chwalących rewolucję, komunizm i Mao Zedonga (Madam’s Model Ballet). Próbą udaną nie tylko dlatego, że utwór brzmiący jak muzyka westernowa w otoczce dalekowschodnich wpływów jest autentycznie świetny i fantastycznie wypada w filmie z taneczną choreografią ale okazał się na tyle przekonujący, że pracująca przy filmie chińska ekipa wzięła go na planie za autentyk.

Typowy filmowy score Gordona od jego utworów baletowych nie oddziela wcale tak wyraźna granica, jak można by się spodziewać. Swoistym łącznikiem można uznać Pas De Deux (określenie to oznacza duet w klasycznym balecie) – śliczny fortepianowy motyw, który najpierw pojawi się w filmie jako podkład do baletowych prób, na których poznamy pierwszą sympatię bohatera, a później powróci jako melancholijny temat miłosny, czy raczej temat rozstania, a zatem jest pełni rolę i source music, i ilustracji. Wśród pozostałych fragmentów filmowej partytury dominują już brzmienia chińskie. Australijski kompozytor nie wzorował się tu na jakichś konkretnych utworach ludowych, gdyż, jak sam wspominał, muzyka z Dalekiego Wschodu jest już powszechna w globalnej kulturze i każdy wielokrotnie zetknął się z nią w telewizji, kinie czy nawet na ulicy. Puścił więc Gordon wodze muzycznej wyobraźni, sięgnął po skalę pentatoniczną, a do orkiestry z Sydney dorzucił muzyków z Chin grających na wywodzących się z tego kraju instrumentach ludowych. Już na samym początku w otwierającym i album, i film Out of the Well przywitają nas etniczne flety, później kompozytor sięga po chińskie instrumenty strunowe, tamtejszy rodzaj cymbałów (yangquin), czy cytry (guzheng). Muzyka Gordona jest niezwykle przyjemna, bardzo melodyjna i dość subtelnie operująca emocjami. Prawdziwy upust tych ostatnich przyniesie niewątpliwie najbardziej pamiętliwy i chyba po prostu najlepszy, jeśli ocenimy według prawideł muzyki filmowej, utwór albumu, czyli Village Dance and Finale ilustrujący scenę powrotu Cunxina do rodzinnej wioski i wykonany dla jej mieszkańców taniec. Muzyka, tym razem bez intensywnie dalekowschodnich brzmień, rozwija się ze spokojnej smyczkowej melodii do cudownej orkiestrowej kulminacji, która jednak nie wieńczy ścieżki, bo kompozytor od razu wrzuca delikatny fortepian, po czym raz jeszcze w ciągu niespełna minuty szybciutko rozbudowuje wybornie zorkiestrowany utwór (zwracają uwagę choćby partie na flety) do kolejnego apogeum. Przynosi to skojarzenia z pamiętnymi „szerokimi”, epickimi tematami muzyki filmowej lat 80-90., z których aż biła przestrzeń i orkiestrowy power. I dokładnie tak samo jest u Gordona.

Mao’s Last Dancer to bez żadnych wątpliwości jedna z najciekawszych filmowych kompozycji roku 2009. Muzyka zainspirowana, napisana z pomysłem, niezwykle elegancka, trafnie ilustrująca film zarówno w sferze score jak i kompozycji baletowych. Występowanie tych drugich na albumie, zwłaszcza jeśli chodzi o utwory klasyczne, pewnie trochę zniechęci tych, którzy za klasyką szczególnie nie przepadają, a u których słowo „balet” nie przywodzi na myśl niczego atrakcyjnego, a jedynie facetów skaczących po scenie w rajtuzach. Cóż, są pewnie bardziej „męskie” i nowoczesne soundtracki jak ten, a i faktycznie zwłaszcza w pierwszym zetknięciu z płytą pewne stylistyczne różnorodności mogą nieco przeszkadzać, jednak nie tylko warto ale wręcz trzeba dać szansę tej muzyce, bo album to nieprzeciętny i nietuzinkowy. A z powodu tak wybornych fragmentów, jak choćby Pas De Deux, Becoming a Dancer, Break Up and Reunion oraz oczywiście Village Dance and Finale przeoczenie dzieła Christophera Gordona byłoby sporą stratą dla każdego fana muzyki filmowej.

Tekst dedykowany pewnej studentce geodezji, która bardzo mobilizowała mnie, bym go w końcu napisał. 😉

Najnowsze recenzje

Komentarze