Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Robert Folk

Toy Soldiers (Szkoła wyrzutków)

(1991)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 29-10-2009 r.

Takich filmów się już nie kręci, takiej muzyki się już nie pisze. Niby Toy Soldiers to żadne wielkie kino. Ot, z polotem opowiedziana historia o grupie niegrzecznych chłopaków z renomowanej szkoły, którzy muszą wykorzystać swoje talenty, wcześniej służące im do wszelakich wybryków, by ocalić siebie i swoich kolegów, z rąk bezwzględnych terrorystów. Daniel Petrie Jr., wcześniejszy scenarzysta m.in. Gliniarza z Beverly Hills, zadebiutował tym obrazem na reżyserskim stołku i moim zdaniem uczynił to ze wszech miar udanie. Mimo korzystania z oczywistych klisz, mimo fabularnych naiwności, całość przekonuje, trzyma się to wszystko kupy a widza w napięciu, ogląda się to świetnie, reżyser nie zapomina o szczypcie humoru, a na dobrą notę składają się jeszcze niezłe zdjęcia autentycznego campusu The Miller School of Albemarle i znakomita muzyka.

Reżyser zażyczył sobie bogatej, orkiestrowej, klasycznie skonstruowanej ścieżki dźwiękowej. Trudno powiedzieć, czy jego pierwszym wyborem na stanowisko kompozytora był Robert Folk, ale na pewno żaden nie żałuje tej współpracy. Petrie Jr. dostał do filmu dokładnie to, czego chciał, zaś Folk, jeden z moim zdaniem najbardziej niedocenianych twórców muzyki filmowej, stworzył jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą, swoją filmową pracę. Kompozycję, która może i, podobnie jak film, nie zaskakuje nowatorstwem, a raczej po prostu świetnie wpisuje się w styl orkiestrowych partytur akcji z przełomu lat 80. i 90., jednak pozytywnie wyróżnia się się wśród nich tak oddziaływaniem w połączeniu z obrazem, jak i tym, co dostajemy na krążku.

To co jest jednym z największych atutów ścieżki i od razu przykuwa uwagę widza/słuchacza to bezsprzecznie temat główny. Przywita on nas w Regis School, fragmencie, który w filmie ilustruje pierwszy kontakt widza z miejscem akcji, czyli wspaniałymi terenami szkolnego campusu, oraz z głównymi bohaterami w trakcie, a jakżeby inaczej, jednego ze szkolnych wygłupów. Sam Folk wspominał później, że to właśnie zdjęcia szkoły zainspirowały go do napisania tego tematu. A trzeba przyznać, że kompozytor w muzyce doskonale oddał ducha tego, co widzimy. Temat jest po trosze elegancki, po trosze patetyczny czy wzniosły, a po trosze jednak lekki i swobodny – idealny dla beztroskich uczniów elitarnej szkoły. Beztroskich ale jednak odważnych i gotowych do poświęceń, o czym pamięta także Folk, a moje ulubione wzniosłe, bohaterskie aranżacje main theme’u z sekcją dętą na pierwszym planie w All’s Well (pochodzącym z finału filmu) oraz Toy Soldiers (z napisów końcowych) dobitnie o tym świadczą. Na płycie znajdziemy też zupełnie odmienną wersję tematu, bo przearanżowaną na swoistą żołnierską elegię w bardzo ładnym Joey’s Death.

Wspaniały temat bywał często jedynym powodem, dla którego warto było zainteresować się jakimś soundtrackiem. Także w karierze Roberta Folka mieliśmy takie przypadki. Cudowny motyw z sequela Niekończącej się opowieści otoczony był nudną ilustracją i kiczowatymi piosenkami, nie za dobrze było też wokół głównego tematu Władcy zwierząt 2. Tym razem na szczęście jest inaczej. Przede wszystkim mamy świetną, melodyjną, pełnoorkiestrową, soczystą muzykę akcji, przywodzącą na myśl prace Goldsmitha czy Poledourisa. W większości przynajmniej tych najciekawszych i najefektowniej wypadających fragmentów action-score’u usłyszymy werble oraz sekcję dętą. Obok znakomicie wywiązującej się ze swojego zadania orkiestry z Dublinu, Folk wplata gdzieniegdzie, zwłaszcza w obrębie też bardzo udanej muzyki suspensowej, szczyptę elektroniki. To połączenie jest typowe dla lat 80. czy początku 90.- tak pisywali wspominani już dwaj nieżyjący wybitni przedstawiciele gatunku, a zatem fani ich stylu, słysząc akcję i suspens Szkoły wyrzutków będą z pewnością ukontentowani.

Oczywiście nigdy nie jest idealnie, zatem i Toy Soldiers ma swoje mankamenty. Wydaje się, że pierwsza połowa albumu jest ciekawsza od drugiej, w której pojawiać się zaczyna trochę średniego underscore. Do tego dochodzi pewna powtarzalność rozwiązań, które stosuje Folk, a zatem w tej drugiej części płyty nie bardzo ma już nas czym zaskoczyć. Generalnie więc, choć score nie jest oszałamiająco długi, to zrezygnowanie z kilku mniej ciekawych fragmentów i tym samym skrócenie go o parę minut wyszłoby mu na dobre. Natomiast w kwestii kolejności utworów, to chyba fakt, że są one kompletnie poprzestawiane względnie filmowej chronologii nie ma większego znaczenia.

Wszelkie drobne mankamenty Toy Soldiers są i tak niczym, przy tym największym, czyli dostępności tego score’u. Wydany tylko raz, w roku premiery przez Intradę, soundtrack ten jest prawdziwym białym krukiem i żeby go zdobyć trzeba się trochę pomęczyć i niestety trochę wydać. Ale w przeciwieństwie do wielu score’ów, które są drogie tylko dlatego, że są rzadkie, ten naprawdę wart jest posiadania go w swojej kolekcji. To świetna muzyka do kina sensacyjnego, choć biorąc pod uwagę jej rozmach, równie dobrze mogłaby ilustrować znacznie bardziej epicki film, niż w sumie trochę „młodzieżowe” kino akcji. Jak wspomniałem na początku – dziś takiej muzyki się już nie pisze. A szkoda. Naprawdę szkoda. Takie partytury jak Toy Soldiers to było to!

Najnowsze recenzje

Komentarze